Bardzo dawno temu żył sobie mąż z żoną. Nic by im nie brakowało do szczęścia, gdyby mieli dzieci. Byli już bardzo starzy, a dzieci jak nie mieli, tak nie mieli.
Nadeszła zima, spadł puszysty śnieg prawie po kolana. Dzieci wybiegły na ulicę, krzycząc z uciechy, i zaczęły lepić bałwana ze śniegu. Staruszkowie przez okno wyglądają ze smutkiem i myślą o swojej doli...
– A może i my ulepimy sobie bałwana? – powiada dziadek.
– Staryś a głupi, i po cóż nam bałwan? – śmieje się babka.
– Będziemy mieli dziecko ze śniegu, skoro nam los innego odmówił.
– Niech i tak będzie – zgodziła się staruszka.