czwartek, 19 listopada 2015

O tym, jak nadobna Halszka wzgardziwszy miłością pasowanych rycerzy pokochała Jaśka, który, choć nie nosił ostróg, odwagą i męstwem wszystkich ich przewyższał

Za panowania Jagiellonów żył w ziemi poznańskiej wojewoda Górka. Dumny był wielce i taki bogaty, że jego bogactw nikt nie mógł zrachować. Niczym władca udzielny rządził swym dominium, a z jego słowem, nawet w Krakowie, sam król jegomość musiał się liczyć!
      Drżeli przed nim wrogowie, a i wśród przyjaciół na myśl o niełasce niejednemu frantowi zadzwoniły zęby.
      Jedyna Halszka, córka wojewody, wokół malutkiego paluszka potrafiła owinąć wielmożę i niczego jej pan Górka odmówić nie umiał. Chciała złotogłowiu — wnet miała go furę! Zapragnęła italskich muzyków, a już w parę niedziel później włoska kapela cichym, zdawałoby się nieziemskim graniem napełniała zamkowe komnaty.

środa, 18 listopada 2015

O tym, jak rycerz Mikołaj jednego opętania się zbywszy za sprawą dziewki Miłej rychło w drugie popadł

W wiosce opodal Żarek, co ją po dawnemu Przewodziszowicami piszą, żył sobie przed laty rycerz Mikołaj. Po ojcu odziedziczył rodowy kasztel, który — choć niewielki — na tak stromej wzniesiony był skale, że jeno głodem dobywać się dawał.
      Ale młodemu Korniczowi, bo takie nazwisko wziął z zamkiem po rodzicu, nie w głowie było wojenne rzemiosło. Jego płową łepetynę zaprzątały sprawy tak dziwne, że jakby nie miarkować... słowem był odmieńcem. Wiedziano o tym nie tylko w Przewodziszowicach, ale i w całej okolicy. Zaś co starsi wytężali pamięć, by przypomnieć sobie, która to z leśnych staruch rzuciła przed laty na dzieciaka urok i nadpsowała mu rozum.
      Od dzieciństwa tedy był Mikołaj strapieniem dla rodzicieli. Jeszcze za życia jaśnie dziedziczki wodzono go do znachorów i babek. Jedna z nich, co ją z dawien dawna Mądrą zwano, ujrzawszy chłopaka i zerknąwszy spod krzaczastych brwi w jego nad podziw bystre, przenikliwe oczy, wzruszyła ramionami i rzekła.

O tym, jak rycerz Janko w kasztelance się rozmiłował

Niedaleko jurajskiej wsi Piaseczno góruje nad okolicą straszna i sławna skała Okiennik. Sławna, bo przed wiekami w jej jaskiniach miano ukryć nieprzebrane skarby. A straszna, bo... Chyba jeszcze za panowania Piastów, żył na ziemi myszkowskiej pan wielce bogaty, a jeszcze bardziej niż bogaty — okrutny. Z kilku zamków, którymi władał, za gniazdo wybrał sobie Morsko. Lecz nie orli, a jastrzębi cień padał z niego na włościan mozolących się w jego dobrach.
      Kasztelan[1] hulał, majątek trwonił. A gdy mu dukatów w szkatule brakło, z poddanych swoich pot krwawy wyciskał, kupców po traktach łupił i sąsiadów zajeżdżał. Tych krzywd i łez, które z jego powodu wylano, tuzin rachmistrzów nie zliczyłby do końca świata. Dość powiedzieć, że był grzesznikiem tak zapiekłym, iż nie zmienił się nawet wtedy, gdy żona powiła mu córeczkę. Jasną, po czym nie mogąc ubłagać męża, by na drogę cnoty wrócił, co rychlej pożegnała się z tym światem.

wtorek, 17 listopada 2015

O zaklętych rycerzach

Tysiąc lat temu, nad brzegami Bobru, wśród puszcz nieprzebytych żył rycerz Trzaska. Wielkiej sławy był wojem i sam książę Mieszko miłował go za prawość, odwagę i męstwo. Niejedną wojnę odbywali razem i w proch ścierali niemieckie zagony. A kiedy po ojcu Bolko zwany Chrobrym, drużynę książęcą na bój jął prowadzać, przy jego boku nie brakło Trzaski.
      Tak mijały wiosny, lata i jesienie. Czas giął plecy rycerza i głowę mu szronił, aż dnia któregoś poczuł, że jest stary.
      — Panie mój — pochylił się przed księciem — służyłem wiernie i tobie, i ojcu twemu, ale dziś ręka ma drżąca, ciąży szczyt i zbroja!
      Żal ścisnął serce księcia Bolesława. Miecz swój odpasał z rękojeścią złotą i pełen smutku podał go Trzasce.
      — Weź go, rycerzu, by ci przypominał jak bardzo byłeś i jesteś mi drogi. Wracaj pod dach swój i gdy sił nie starczy, choćby radą wspieraj dalej moje rządy!

O tym, jak wojewoda poznański Maciej Borkowic króla Kazimierza srodze rozgniewał

Zdarzyło się to wszystko w czasach, kiedy Olsztyn, nie opodal Częstochowy leżący, nie był jeszcze ani wsią, ani miastem, tylko prawdziwie królewskim gniazdem, z którego głos Kazimierzowej straży jednako donośnie niósł się na śląską i krakowską ziemię.
      Dźwięk olsztyńskiego rogu mroził serca rabusiów i złoczyńców, a włościanom i wędrownym kupcom nierzadko za miecz i tarczę stawał. Tak działo się z woli króla, który będąc nieprzyjacielem wszelkiego bezprawia, nie omieszkał ku jego wytępieniu najgorliwszych dołożyć starań.
      Za taką poręką z roku na rok bezpieczniej było gościńcami wędrować, czy to na piechotę, czy konno i mało już kto w królestwie kładł głowę i mienie pod zbójecką pałką.

poniedziałek, 16 listopada 2015

O dzielnym rycerzu i jego pięknych córkach

Przed wieloma wiekami żył pewien rycerz. Dzielny był bardzo, że dzielniejszego nigdzie by nie znalazł. U boku króla latami wojował i w wielu bitwach piersią go zasłaniał. Lecz chociaż męstwem i sławą nad innymi górował, prócz konia, miecza i zbroi, majątku żadnego nie miał.
      Król bardzo go cenił za rycerską prawość, więc kiedy po wojnie nastał wreszcie pokój, przywołał dzielnego woja i rzekł doń łaskawie:
      — Blizn masz więcej niż inni i druhem mi byłeś. Sam nie wiem w ilu bitwach życieś mi ocalił. Rzeknij, czego pragniesz?
      — Niczego nie chcę, miłościwy królu, bom nie dla nagrody, lecz ojczyźnie służył.

niedziela, 15 listopada 2015

O kneziu Kraku, co się żenić nie chciał

Działo się to w czasach baśniowych, kiedy Kraków nie był jeszcze stolicą ani nawet miastem, a na jego miejscu, tuż nad samą Wisłą, wznosił się tylko niewielki, lecz warowny gródek. Władał nim kneź Krak, sławny i prawy woj, od którego imienia miejsce przyjęło swą nazwę.
      Szczęśliwie się żyło kneziowi i drużynie. Bory wokół gródka dostarczały zwierza, rzeka ryb świeżych, zaś łany uprawne, w krąg wydarte puszczy — prosa i żyta na placki i bułki.
      Pięknym młodzieńcem był włodarz Krakowa, i liczko niejedno płoniło się przy nim, i niejedne oczy zerkały ku kneziowi. Lecz cóż, Krak wolał łowy, gonitwy, zabawy!
      — Nie starym jeszcze — zbywał dziewosłębów — gdy wiek mój nastanie, przy kominie siędę. Czas będzie wtedy na żonę i dziatki.